FilmyPostaci

Głosy Śródziemia – część specjalna: Cztery Żywioły

Dlaczego Głosy? W tym cyklu wpisów najważniejsza będzie analiza pracy głosem, uzupełniona o krótkie komentarze dotyczące gry aktorskiej. Punktem wyjścia, podobnie jak w przypadku dubbingu, którym się pasjonuję, będzie głos.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz nadchodzącej nocy sylwestrowej i Nowego Roku wpis ten ma charakter wyjątkowy i jest podarunkiem od Redakcji i samej mnie dla Was, zainteresowanych serią Głosów Śródziemia. Czy zastanawialiście się kiedyś nad smakiem Żywołów? Nad ich brzmieniem i tonacją? Zapraszam do zapoznania się z moimi propozycjami i ich wyjaśnieniami. Oczywiście, jestem chętna do dyskusji na ten temat zarówno w komentarzach, jak i na Discordzie. Bawcie się dobrze!

UWAGA: Żywioły zostały w tekście oznaczone wielką literą z uwagi na ich znaczenie dla brzmienia danego Głosu.

Żywy Głos Powietrza


Powietrze kojarzy się z lekkością, ulotnością i nieuchwytnością. Wypełnia wszystko wokół, lecz jest niedostrzegalne. Darem jest posiadanie głosu, który brzmi tak, jakby ktoś napełnił go pęcherzykami powietrza. Głos taki wydaje się uduchowiony, przesycony mądrością i racją. Jego lekkość dodaje postaci uroku i specyficznego charakteru, pewnego rodzaju eteryczności, jaką kojarzy się zwykle z bytami wyższymi.
Nic dziwnego, że fani pokochali głos Liv Tyler. Jej interpretacja Arweny ma w sobie coś, co można określić jako pierwiastek nieśmiertelności, niebiańskości. Zwłaszcza frazy z języka elfów w ustach Liv brzmią niczym zaklęcia – nawet, gdy nimi nie są. Pełne jakiejś niepojętej mądrości i elegancji, zawładnęły każdym, kto oglądał LOTR-a. Już w scenie, w której Frodo pierwszy raz widzi Arwenę, można usłyszeć w jej głosie coś, co sprawia, że i bez dodatkowych efektów każdy pojąłby, że to nie jest byle kobieta, lecz elfka. Niczym szept, głos Liv unosi się gdzieś w przestrzeni, a widz zdaje się nie mieć możliwości dokładnie zogniskować jego źródła. Łagodny i ciepły, przynosi ulgę, daje poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie przyciąga. Istotne jest, że głos ten ma w sobie tyle blasku, że czuje się pokusę – ba, wręcz potrzebę! – aby mu zawierzyć i podążyć za nim dokądkolwiek zechce.
Arwena, przekonując Aragorna do tego, że to ona powinna narazić się na niebezpieczeństwo i zawieść Frodo do Rivendell, nie musi podnosić głosu. Podaje stosowne argumenty, spokojnie i rzeczowo, a barwa i (otóż to!) ulotność jej głosu sprawiają, że nie dość, iż argumenty te wydają się nie do zbicia, to na dodatek widz gotowy jest zaakceptować je jako najbardziej racjonalne. Spokój zdejmuje ciężar z pleców tego, kto go nosi – i tak jest w tym wypadku. W chwili przepełnionej mrokiem i cierpieniem Arwena jest czystym światłem Gwiazdy Wieczornej, dającej ukojenie. Jest czystym powietrzem, trudno bowiem do końca określić barwę jej głosu, czuć natomiast, jak głos ten okrąża widza, owiewa, omamia i… napełnia lekkością, unosi, pozwala fruwać.
Nîn o Chithaeglir lasto beth daer;
Rimmo nîn Bruinen dan in Ulaer!
Któż nie poczuł gęsiej skórki? Któż nie rozkochał się w tym zaklęciu? Niechaj wstanie, pożegna się pokornie i włączy LOTR-a raz jeszcze. Niech skupi się na swojej wyobraźni w czasie, gdy Arwena wypowiada te słowa. Niech zamknie oczy i pozwoli magii działać. Niech poczuje, jak wiatr unosi mu włosy, niech poczuje, jak światło poprzetykane miliardami banieczek z powietrzem przenika jego ciało, niech ugnie się pod pełnym wdzięku głosem Arweny.

Siła Ognia

Wybucha niczym płomień i sypie skrami – czy to w rozdrażnieniu, czy to w glorii zwycięstwa. Sean Bean zawsze zachwyca. Jego barwa głosu emanuje siłą, pewnością siebie i swoich wyborów. Bywa zaborczy, bywa oskarżycielski. Jak ogień potrafi parzyć i wzbudza respekt tak, że widz ma ochotę zamilknąć i słuchać, co Boromir ma do powiedzenia. Może to nawet być tyrada bez słowa racji – nieważne. Ważne, kto i jak mówi. Jego głos kojarzy się z kolorami ognia. W spokojniejszych partiach jest złocistożółty, zaś w partiach pełnych gniewu – czerwony, jarzący się, ostrzegający. Kiedy Boromir opowiada o Minas Tirith można wyczuć przyjemne ciepło i rozrzewnienie płynące z jego głosu. Aż ma się ochotę wyciągnąć dłonie i ogrzać w miłym blasku. Natomiast w znanym każdemu fanowi okrzyku 'For Gondor!’ trudno nie zauważyć ognia, który w szale chwały uderza aż pod niebo niczym wielki płomień rozświetlający noc i trawiący bezlitośnie podpałkę.

Głos, któremu Woda daje życie


Głos Pani Galadrieli, Białej Pani ze Złotego Lasu. Przenika umysły, przenika serca, okiełznuje je… i związuje ze sobą podług swej woli w świetle. Gdy władczyni przemawia spokojnie, zdradza on głęboką mądrość, nabytą doświadczeniem długiego życia. Jest to głos pełen majestatu, ale nie wystudiowanej wyniosłości, o nie. To głos prawdziwej charyzmy. Głos osoby, zdolnej do ogromnych czynów, czującej ciężar tego świata i… odrzucającej wyniszczające ambicje w imię wyższego celu. Cate Blanchett była świetnym wyborem castingowym. Jej głos jest niczym ocean. W spokoju i stanowczości można wyczuć granicę, której przekroczyć nie wolno, by nie zburzyć spokojnego morza. To nie nieruchoma tafla jeziora – to poruszana tchnieniem wiatru woda, która choć nie wyraża gniewu, rozbija łagodnie niewielkie spiętrzenia o brzeg, budując tym samym szacunek wobec siebie i… cóż, cień lęku przed nieostrożnym krokiem. W śmiechu głos ten jest perlisty, jakby igrał z widzem, rozłamując niskie fale o przybrzeżne skały i pryskając pianą w twarz nazbyt blisko stojącej osobie. W pragnieniu władzy natomiast ujawnia swą niecierpliwość, słabość serca, pewność posiadanych możliwości i jednocześnie obawę przed ich wykorzystaniem. Niczym sztorm ciska okrętami w ramach zabawy, szalejąc ze wzburzenia, ukazując swą potęgę i moc, jakiej nie można się przeciwstawić. W poczuciu ulgi, Galadriela pozwala swemu głosowi na uspokojenie się, ucisza wiatr i sprowadza ciszę morską.

Od Nervarendis słów kilka:

Zanim przejdziecie do kolejnego, ostatniego już Żywiołu, zwróćcie uwagę na jeden, drobny szczegół. Otóż Galadriela z „Władcy Pierścieni” jawi nam się – tak jak wyżej napisała Miralph, jako osoba pełna majestatu i spokoju, ale jednak wciąż charyzmatyczna. Wiemy, że nie dała pokonać się ambicji i ostatecznie nie uległa czarowi Pierścienia.

Zanim jednak tak się stało, ta córa Noldorów musiała upaść. Dołączając do Fëanora i jego synów, poddała się ich charyzmie, dała się owładnąć swojej dumie i ambicjom. I dopiero kiedy w konsekwencji przeżyła wiele gorzkich lat w Śródziemiu, obserwując do czego doprowadziły nadmierne ambicje i wyniosłość, jaki pogrom sprowadziły na świat bitwy, toczone w imieniu własnej dumy, chęci władzy i płomiennej przysięgi o odzyskaniu Silmarilów, zdobyła doświadczenie i mądrość, jakie pozwoliły jej w czasie Wojny o Pierścień oprzeć się próbie.

Była majestatyczna i potężna. Ale to ONA panowała nad tymi cechami, a nie została przez nie zdominowana i przytłoczona.

Głos Ziemi głosem Lasu


Ziemia kojarzy się z bogactwem, różnorodnością, ale i z pewnego rodzaju przytłoczeniem, ciężkością. Z jednej strony suchością i głuchością, a z drugiej – z rozmaitością minerałów, dodających jej unikalnego charakteru. John Rhys-Davies umiał świetnie zobrazować Głos Ziemi – i to pewnie dlatego jego głos posłużył nie tylko wykreowanej przez aktora postaci Gimlego, ale i Drzewcowi.
Podczas gdy Gimli kojarzy się raczej z nieco grudowatą, chrapliwą, przytłaczającą, jakby zatykającą usta barwą głosu, to Drzewiec wychodzi ponad ten schemat elementem ożywczym, nasycającym głos niczym woda glebę. I tak w gniewie Drzewca słychać wyraźnie przebijające przez ziemię źródło, bogate w odżywcze sole mineralne, acz rwące. W jego melancholii przejawia się suchość, jakby korzenie nie sięgały przez warstwy gleby do tej nawodnionej i musiały dusić się w pyle. Ta zgrabna mieszanka nie może być efektem przypadkowym, nie bez powodu mówi się bowiem o dopełnianiu postaci przez jej głos. Przecież głos to jedno z narzędzi pracy aktora – a w przypadku dubbingu jest to element zdecydowanie ważniejszy od samej konstrukcji graficznej postać, czego dobrym przykładem są animacje. Nijaki, odegrany bez pasji bohater jest płaski jak jego dwuwymiarowa konstrukcja. Gdy zaś ubarwi się go głosem i grą aktorską, ożywa i zbliża się do widza, choćby nie był rysunkowo zachęcający.
Barwa głosu Gimlego z kolei nie bez kozery skojarzyła mi się z grudami ziemi. Nie wyobrażam sobie tego głosu jako zwałów wyschniętej gleby ani tym bardziej sprażonej słońcem, popękanej płyty ziemnej. Jego głos jest niczym żyzny czarnoziem – dokładnie przekazujący to, z czym kojarzeni są krasnoludowie. Na dodatek lekko urywany w pewnych momentach sposób gry aktorskiej wzmacnia poczucie grudowatości głosu.

Wszystkie fotografie pochodzą ze strony: https://movie-screencaps.com/ (dostęp: 25.12.2019), nie rościmy sobie do nich żadnych praw.

Miralph

Zajmuję się malarstwem i pisarstwem. W wolnych chwilach także dubbinguję, zwłaszcza animacje disneyowskie. Obecnie studiuję prawo na UJ i angażuję się w wiele inicjatyw pozauczelnianych. Ze świata Tolkiena najbardziej ukochałam sobie elfów.

Dodaj komentarz