„Hobbit: Niezwykła Podróż” – recenzja

Długo oczekiwana pierwsza część „Hobbita” w reżyserii Petera Jacksona.  Czy nie zawiodła oczekiwań? Czy okazała się godną adaptacją pierwszej książki Tolkiena? Przekonajmy się.

Po pierwsze, czyli to, czym martwiłem się najbardziej: Czy film dorówna poziomowi „Władcy Pierścieni”? Odpowiedź brzmi: tak! Fabuła oparta jest na losach kompanii Thorina (od czasu jej utworzenia do uratowania przez orły po ucieczce z  jaskini goblinów). Mimo, iż może się wydawać, że film będzie sztucznie rozciągnięty, tak nie jest. Motyw główny często jest przerywany przez retrospekcje oraz motywy poboczne (np. ten Radagasta Brązowego).

Po drugie, wierność książce. Tutaj już tak różowo nie jest. Film „przeinacza” bardzo wiele rzeczy. I też wiele dodaje od siebie . Stworzenie Thorinowi wroga w postaci bladego orka jak na mój gust było to trochę zbyt amerykańskie i hollywoodzkie.

Po trzecie, kwestie techniczne. Część scenerii była wygenerowana komputerowo, a reszta to po prostu piękna Nowa Zelandia. Skupmy się na postaciach stworzonych cyfrowo: orkowie, gobliny, trolle i wargowie zostali oddani mistrzowsko, wyglądają odpowiednio paskudnie i przerażająco. Krasnoludy, mimo, że były grane przez aktorów (zostali „poprawieni” przez CGI – program komputerowy), wyglądali potwornie sztucznie. Gollum jest wprost genialny. Jako Smeagol jest uroczy i zabawny, jako Gollum pragnący Pierścienia paskudny i straszny, mimo, że wygląd się nie zmienia. Brawo! O aktorstwie mówić nie trzeba, bo jest po prostu idealne. A 3D… Było przez chwilę na początku i końcu .

Podsumowując… Jest świetny, rezerwujcie i kupujcie bilety i jazda do kin ! Mimo wad trzeba obejrzeć, po prostu trzeba!

Jacuś

Dodaj komentarz