Bielski Dzień Tolkienowski za nami!
Sobota, 2 kwietnia, godzina 15:46. Niecały kwadrans do rozpoczęcia Dnia Tolkienowskiego organizowanego przez Akademię Fantastyki i Japońskich Sztuk Walki Jedi-Takeda, kiedy przekraczam próg bielskiej Kubiszówki z aparatem w ręku i znajomą u boku.
Tak właśnie dla wielu gości rozpoczyna się impreza poświęcona twórczości J.R.R. Tolkiena.
Powitała nas urządzona w klimacie Śródziemia sala widowiskowa Domu Kultury im. Wiktorii Kubisz, gdzie można było wyczytać wiele ciekawostek o naszym drogim autorze i jego dziełach. Pierwszą atrakcją tego wieczoru było krótkie przedstawienie przygotowane przez gospodarzy, w którym mogliśmy ujrzeć ich barwne stroje i talenty aktorskie, jak również zobaczyć nieco inną niż Peter’a Jaksona wizję historii Pierścienia Władzy. Widowisku towarzyszyła nastrojowa muzyka z filmów, dodając mu swojskiego uroku. Po owacjach jednak nie pożegnaliśmy się jeszcze ze sceną, bowiem wkroczyła na nią wilamowicka trupa ze Stowarzyszenia „Wilamowianie” z przedstawieniem “Hobbit: hejn an cyryk”. Największym zaskoczeniem było – i przy okazji ciekawym doświadczeniem – to, iż nie słuchaliśmy go po polsku, a w odtwarzanym teraz przez wilamowiczan ich rodzimym języku. Największe brawa w obu wystąpieniach zdobył zdecydowanie Smaug, na którego przygotowanie poświęcono niewątpliwie wiele czasu.
Drugie widowisko zakończyła dobrze znana już wszystkim piosenka Eda Sheerana “I see fire”, oczywiście również po wilamowicku. W wykonaniu tej samej młodej wokalistki usłyszeć nam dane było również “The last goodbye”, kończące wszystkie popisy sceniczne. Muszę przyznać, że byłam pełna podziwu dla obu grup, w szczególności natomiast wilamowiczan, którzy zachwycili mnie znajomością tego raczej obcego większości ludzi języka i łatwością, z jaką się nim posługiwali.
W przerwie pomiędzy dwoma występami rozstrzygnięty został konkurs na najlepsze przebranie w stylu Śródziemia. Zwycięzcy nie wybrano, zostali nimi wszyscy, otrzymując niewielkie nagrody za swoje przygotowanie. Pojawiły się ciekawe postaci z różnymi rekwizytami, zwłaszcza duże zainteresowanie wzbudziła laska Sarumana Białego (zaraz po tym, jak Gandalf stracił swoją). Najwięcej jednak pojawiło się elfów, w tym bardzo niewielkich. Brawa dla małych uczestników za odwagę i zainteresowanie już w tym wieku twórczością pana Tolkiena!
Po przedstawieniach organizatorzy musieli chwilę odetchnąć, przygotowując się do kolejnych konkursów, goście więc ruszyli w kierunku przyszykowanych wcześniej stoisk z różnymi atrakcjami. Uczestnicy mogli narysować własną mapę Śródziemia, odbić prawdziwą pieczęć, odkryć, jak mogliby się nazywać w świecie Tolkiena (Torin Żelazne Pięści pozdrawia pomysłodawców serdecznie) czy też zbudować miniaturową wersję zamku. Dodatkowo spotkaniu towarzyszyło studio gier planszowych Gnom, które użyczyło tego dnia swojego wyposażenia zainteresowanym gościom.
Po krótkiej przerwie przyszedł czas na dwa konkursy. Pierwszy (rzekomo) łatwiejszy – z wiedzy o filmach, drugi natomiast ogólnie ze znajomości dzieł Tolkiena. Odważyłam się brać udział w obu, a choć z pierwszego odpadłam dosyć szybko, w drugim udało mi się zdobyć trzecie miejsce, wygrać plakat i inne niewielkie nagrody. Niestety pytania o imiona mieczy Gandalfa i Theodena mnie pokonały, lecz zabawa i tak była przednia.
Z racji coraz późniejszej pory część gości się rozeszła, lecz dwie wesołe osóbki postanowiły zostać i dzięki temu choć trochę poznały wesołą ekipę Akademii. Ponownie muszę przyznać, że mieli cudowne stroje, a niektóre rekwizyty byłabym skłonna im ukraść – gdybym tylko nie musiała się do tego tutaj przyznać.
Żałuję, że mimo wszystko Kubiszówkę odwiedziło tak niewiele osób; uważam, że byłoby jeszcze weselej, gdyby zainteresowanych światem Tolkiena zjawiło się więcej.
Dziękujemy bardzo za ten mile spędzony wieczór i z niecierpliwością wyczekujemy kolejnych takich wydarzeń!