ENEMEF: Noc Hobbita – relacja

 

 

Piątek, 24. dzień kwietnia roku pańskiego 2015-ego, godziny wieczorne. Ni mniej, ni więcej, w ten weekend nadarzyła się idealna sposobność do przypomnienia sobie filmowych adaptacji Hobbita. Wszystko dzięki ENEMEF-owi, który zorganizował ten nocny maraton specjalnie na prośbę fanów. A zrobił to na tyle dobrze, że nie pożałowałem czasu spędzonego w podróży.

11093823_1091042264245221_1529473952_n

Wlekę się busem do łódzkiego Multikina, żeby wziąć udział w, nie chcę tutaj popadać w hiperbolizację, ale niech będzie, miniświęcie fanów tolkienowskiego uniwersum. Było to moje pierwsze zetknięcie z filmową adaptacją „Hobbita” i nie będę ukrywał, że byłem zaciekawiony, nie popadłbym jednak w taką przesadę, by powiedzieć o sobie wówczas „podekscytowany”.

Całość zaczęła się o godzinie 22:00, skończyła w okolicach 6:30 – czyli tak, jak było napisane na stronie, przekłamania nie stwierdzono.

W kwestii repertuaru zapanowała chronologia pod względem książki. Mam w tym momencie na myśli, że pierwszym filmem, z którym się zapoznałem, była „Niezwykła podróż”. Nie powinno to nikogo dziwić, jak myślę. Odnośnie filmu się rozpisywać nie będę, powiem krótko, że całkiem w porządku, szczególną moją uwagę zwrócił charyzmatyczny Thorin, a także świetnie zagrany Bilbo – Martin Freeman spisuje się doskonale przez wszystkie części.

11125546_1091042210911893_310917324_n

„Pustkowie Smauga” było puszczone jako (to będzie niespodziewane) druga pozycja. Tutaj także się nie będę rozwodził, gdyż moja redakcyjna koleżanka spłodziła piękną recenzję, dodam od siebie tylko, że popisy Legolasa czy też krasnoludów podczas spływu beczkami wywołały u mnie uśmiech zażenowania, więc tu spory minus. Odniosłem wrażenie, że twórcy filmu skończyli naukę fizyki na bardzo, bardzo wczesnym etapie edukacji.

11127762_1091042200911894_494124433_n

Na koniec oczywiście „Bitwa Pięciu Armii”. Nie mogę sobie odpuścić i także tu dodam, że celem tego artykułu nie jest absolutnie recenzja, a relacja, tym pierwszym zajęła się już moja inna redakcyjna koleżanka, więc ode mnie tylko słów kilka. Wracając do filmu, to warto na pewno zwrócić uwagę na rozmach twórców przy obrazowaniu liczebności armii – tytułowa bitwa jakby nie patrzeć robi ogromne wrażenie.

 

Odnośnie wszystkich części muszę wspomnieć, że na szczególne uznanie zasługują kostiumy i uzbrojenie, które doskonale spełniają swoją rolę, przenosząc nas do quasi-średniowiecznego świata, oraz cudowne krajobrazy, na które można patrzeć godzinami. Nie bez znaczenia są także piękne miasta, w szczególności architektura Ereboru zdobyła me serce.

Podsu11164222_1091042240911890_1550827936_nmowując, z maratonu wróciłem w doskonałym nastroju. Oglądający zachowywali się bardzo kulturalnie, nie było żadnych incydentów związanych z napojami wyskokowymi, tak więc jedynym naszym zadaniem było zanurzyć się w urzekającym świecie angielskiego pisarza – ENEMEF spisał się na medal.

Jedna myśl na temat “ENEMEF: Noc Hobbita – relacja

Dodaj komentarz