Kobiety w Śródziemiu

Od momentu, kiedy ludzie nauczyli się wymyślać różne historie i opowiadać je swoim współplemieńcom, nieodłącznym elementem tych opowieści stały się kobiety. Ich postacie pojawiają się w literaturze od samych jej początków – bywają bohaterkami wielu starożytnych mitów, antycznych dramatów, odgrywają ważną rolę nawet w Biblii. Od Sofoklesa, przez Dantego, Shakespeare’a i Goethego, aż do Orwella i Sapkowskiego. Kusicielki, pocieszycielki, czarownice, czyste i piękne lub plugawe – przeróżne są ich oblicza. A jakie w takim razie są kobiety w Śródziemiu?
Mimo że głównymi bohaterami w historiach Tolkiena są przede wszystkim mężczyźni, kobiety nie zostały sprowadzone tylko do roli tła. Od samego początku widzimy je niemal jako obiekty kultu. Na pierwszy rzut oka widać, jak otacza się je nabożną czcią, wychwala ich piękno i czystość, oddaje się im ten pełen uwielbienia rodzaj miłości, jaką kocha się bogów. Trudno pominąć reakcję Gimliego na Galadrielę, kiedy jego zachwyty nie mają końca, mimo że to dość zdumiewające, że krasnolud doznał takich uczuć względem elfa (pomijamy Legolasa). Jego uwielbienie sięga do tego stopnia, że gotowy był skrócić o głowę Eomera za nieopatrzną obrazę królowej Lothlórien.
Wszyscy też wiemy, ile akapitów zajmują peany na cześć Arweny, zarówno z perspektywy ludzi, krasnoludów jak i hobbitów.
Podobną czcią, nawet po wielu latach od jej śmierci, wciąż otacza się Lúthien Tinúviel, której piękno i blask miała odziedziczyć Arwena.
Ale rola kobiet nie ograniczała się tylko do bycia uwielbianymi. To Lúthien ocaliła Berena z lochów Saurona, wykazując się odwagą i umiejętnościami znaczenie przewyższającymi tak zwane „bycie ładnym”. A skoro już jesteśmy przy tej historii, należy wspomnieć o roli jaką miała do odegrania Meliana w swoim królestwie, bo z pewnością nie była jedynie żoną króla. To przecież jej obręcz chroniła Doriath przez lata panowania Thingola i powstrzymywała siły zła przed wtargnięciem na jego tereny.
Mówiąc o kobiecej odwadze, od razu nasuwa się na myśl Eowina, ta, która wbrew wszystkim ruszyła do walki z Sauronem. Sama jedna stawiła czoła najpotężniejszemu z Upiorów Pierścienia, któremu nie dali rady królowie, najwięksi wojownicy ani nawet Gandalf. Ona jednak zdołała go pokonać i kto wie, jak potoczyłaby się bitwa bez jej udziału. Udowodniła, że mimo wszystkich przekonań uważających kobiety za słabe i bezużyteczne w walce, mogą one równać się z niejednym rycerzem.
I oczywiście Galadriela, jedna z najpotężniejszych Noldorów, pani Lórien. Może przesadą jest powiedzieć, że Celeborn przy niej pozostaje tłem, jednak to właśnie Pani ze Złotego Lasu jest tą, która zapada w pamięć i która zdaje się przyćmiewać swego męża. Ona włada zwierciadłem, w którym może oglądać przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. To właśnie Galadrieli powierzono jeden z magicznych pierścieni i była w stanie utrzymać go nieskalanego przez tyle wieków. Nawet ci, którzy znają ją tylko z Władcy Pierścieni, nie mogą wątpić w jej potęgę.
Jak ważne są kobiety, widać też w pieśniach elfów sławiących Elbereth. To prawda, że Manwe miał być tym najwyższym z Valarów, najlepszym synem Illuvatara, ale to jego żonę, Vardę, elfy ukochały najbardziej. Królowa Gwiazd jest tą, która najczęściej przewija się w pieśniach, to ją sławią z największą miłością. Czy ktoś słyszał kiedyś pieśń na cześć Manwego? To do kobiety najczęściej zwracają się elfy.
Ale tak jak nie wszyscy mężczyźni mogą być bohaterami, tak istnieją kobiety, które pozostają w cieniu – przyjmują pokorne role żon i matek. Najlepszym przykładem tego rodzaju żeńskiej postaci jest Różyczka Cotton, która urodziła Samowi trzynaścioro dzieci i wcale nie narzekała na swój los gospodyni, choć może to też wynikać z naturalnego usposobienia hobbitów, dla których najlepsze życie to życie ułożone, spokojne, syte. I oczywiście unikali przygód, a Bilbo, Frodo, Sam, Pippin i Mery byli rzadkimi wyjątkami, zresztą niezbyt chlubnymi według innych przedstawicieli tej rasy.
Na uwagę zasługuje fakt, że w twórczości Tolkiena nie ma kobiecych czarnych charakterów. Niemal wszystkie są piękne, dobre i szlachetne, może poza Lobelią Sackville, ale nikt chyba nie uzna jej za złą istotę dążącą do destrukcji – ona jest po prostu wrednym babskiem.
Jedyne, co może przyjść do głowy, to Ungolianta i jej potomstwo, ale czy można ją nazwać kobietą? (Nie, proszę, nie róbmy tego.) Tę kwestię pozostawiam do rozstrzygnięcia prywatnie na własny użytek, choć osobiście wolę żyć w przekonaniu, że ta straszna kreatura nie zalicza się do tej samej kategorii co Galadriela czy Lúthien.
Chyba mamy już odpowiedź na pytanie, jakie są kobiety w Śródziemiu – dobre, czyste, piękne, ale również odważne i liczące się. Z przyjemnością dostrzega się fakt, że nie zostały zepchnięte w cień i również miały znaczny udział w wielu historiach z tego uniwersum i chwała za to autorowi.

Dodaj komentarz